Kiedy rodzice posyłają swoje dziecko do przedszkola mają różnie sprecyzowane oczekiwania. Z kontaktów i rozmów wynika, że chcieliby, aby dziecko czuło się dobrze, dużo się bawiło, szczególnie na świeżym powietrzu i nie było zmuszane do żadnych zadań. Inni po zerówce chcieliby mieć dzieci, które: umieją czytać, pisać, są przyzwyczajone do odrabiania zadań i systematycznej pracy. Jeszcze inni chcieliby wszystkiego jednocześnie.
Jak to wobec tego jest, jak sprostać oczekiwaniom rodziców, jednocześnie przestrzegając prawa? Podstawa programowa - załącznik do rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 27 sierpnia 2012 r. (poz.977) jasno określa „Zalecane warunki i sposób realizacji", ale daje też nauczycielowi trochę swobody z uwagi na to, że przecież każde dziecko jest inne, ma inną wrażliwość, inne możliwości intelektualne , inną zdolność koncentracji i umiejętności. Dzieli je czasem 11 miesięcy różnicy w obrębie tej samej grupy, co w wieku sześciu lat ma fundamentalne znaczenie.
Aby ostatecznie wyjaśnić, na czym powinna polegać praca z dziećmi 4,5, 6-letnimi , należy zacytować Manfreda Spitzera, który twierdzi, że jeśli ktoś uważa, że dzieci w przedszkolu się nie uczą, nie rozumie, czym w istocie jest nauka. Nauka odbywa się tam cały czas, np. podczas wspólnego śpiewania, czy gry w piłkę. Najnowsze badania pokazują, że koordynacja ręka – oko, która wyrabia się podczas rzucania i łapania piłki lub woreczka, tworzy struktury neuronalne, które później wykorzystywane będą w czasie nauki matematyki. Inne struktury rozwijają się podczas pracy nad zadaniami wymagającymi precyzyjnych ruchów palców. To, co z punktu widzenia dorosłych jest zabawą, dla mózgu jest zwykłą pracą. Im więcej różnorodnych zajęć, im więcej nowych wzorców, tym solidniejszy fundament, na jakim można w późniejszych latach budować. Wszelkie ograniczanie i redukowanie rodzajów aktywności, jest z punktu widzenia mózgu szkodliwe.
Szkoła czy przedszkole?
W wieku sześciu lat w płacie czołowym mózgu występuje największa ilość połączeń neuronalnych. Jednak utrzymane zostają jedynie te, których dziecko używa. Mózg konsekwentnie kieruje się bowiem zasadą: „Używaj lub wyrzuć!" Stabilizuje się tylko część połączeń, im jesteśmy starsi, tym mamy ich mniej. Te struktury, które są wykorzystywane, mózg dalej rozbudowuje, te które nie są używane, uznaje za niepotrzebne i usuwa. Choć droga do pełnego zrozumienia procesów uczenia się jest jeszcze długa, to wiedza, jaką dziś dysponujemy pozwala na sformułowanie pewnych tez. Otóż bez znaczenia jest fakt, czy sześciolatki będą chodzić do przedszkola czy szkoły; z punktu widzenia rozwoju mózgu liczy się jedynie, co będą tam robić.
Rozwój we własnym tempie.
Dzieciom trzeba pozwolić na rozwój w ich własnym tempie. „Trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie", twierdzi neurobilogog Gerald Hüther i podobnie, jak inni badacze apeluje, by nie próbować na siłę przyspieszać rozwoju, bo rozwój każdego dziecka przebiega nieco inaczej. Najlepsze, co możemy dać dzieciom, to bogate w bodźce i stymulujące, ale i bezpieczne, środowisko edukacyjne, a do tego wsparcie mądrych dorosłych, którzy od najwcześniejszych lat nie będą przypinać dzieciom etykietek „słabszy od innych". Aby móc rozwinąć swój potencjał ,dzieci potrzebują wiary w siebie i nie wolno im jej zabierać nawet wtedy, gdy potrzebują nieco więcej czasu.
Dzieciństwo to okres największej aktywności mózgu, tu można najwięcej zepsuć. Dlatego w przedszkolach i pierwszych klasach szkoły podstawowej powinni pracować najlepsi specjaliści, którzy umożliwią dzieciom wykorzystanie ich indywidualnego potencjału, którzy wykształcą w dzieciach przekonanie, że szkoła to wspaniała przygoda, której celem będzie doskonalenie talentów i umiejętności, rozwijanie zainteresowań, a w konsekwencji -realizacja marzeń .
Wykorzystano materiały Marzeny Żylińskiej, wykładowcy metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu.
dodał(a) B.Siudak